Wada serca: TAC, IAA
Cześć wszystkim jestem Filip. Moi rodzice wiedzieli już jak byłem w brzuszku, że będę miał złożoną wadę serca dlatego urodziłem się w szpitalu w Łodzi, jakieś 350 km od domu. Nie miałem okazji po przyjściu na świat przywitać się z moją mamusią, tatą też bo nie mógł wejść do szpitala z powodu pandemii. Musiałem dostać kilka wdechów z tlenu i podpięli mi stały wlew leku, dzięki któremu w ogóle mogłem żyć. Po kilku badaniach okazało się, że wada serduszka która mam jest jeszcze bardziej skomplikowana niż zdiagnozowano prenatalnie, bo mam przerwany łuk aorty, wspólny pień tętniczy i ubytki w przegrodach międzykomorowej i międzyprzedsionkowej. Miałem już łącznie 6 operacji gdzie dwukrotnie moje serduszko było zatrzymane 50 minut, a ciałko schłodzone do 14 stopni, a niestety to nie koniec. Mam problemy z oddychaniem, bo moje oskrzele jest uciśnięte, jestem zaintubowany a uwierzcie mi, że rurka intubacyjna to nic fajnego. Przed tą pierwszą ciężką operacją tak uwielbiałem być z moją mamą, bo od 6 do 24 mogła ze mną być jak już wypisali ją ze szpitala po urodzeniu mnie. Teraz jestem sam na intensywnej terapii. Mama może przychodzić tylko raz na 10 dni na 1 godzinkę. Czekam na tą chwilę i jak widzę mamę to się do niej uśmiecham, chociaż czasami też płaczę, choć niby jak to się mówi chłopaki nie płaczą. Walczę dzielnie, bo bardzo chcę żyć. Bardzo się ucieszę jak przekażecie mi 1% podatku lub wpłacicie dowolny datek na moje dalsze leczenie i rehabilitację.