Antek urodził się w 2008 roku. O jego wadzie serca wiedzieliśmy już w ciąży. Zupełnie nic nie mówiła nam wtedy jej nazwa. Lekarz ginekolog wykrył tę chorobę podczas rutynowego badania USG płodu. Od razu dostaliśmy skierowanie do specjalistycznego szpitala ICZMP w Łodzi. Tam zajęli się nami wybitni lekarze, którzy jednak nie pozostawiali złudzeń: „ To ciężka, wrodzona wada, przeżywalność bez operacji wynosi 0%”. Niektórzy sugerowali przerwanie ciąży. Jednak zdecydowaliśmy się walczyć o naszego dzielnego syna.
Antek urodził się w maju. Przepiękny miesiąc, cudna pogoda. A my, jakbyśmy tego nie dostrzegali. Nasze życie koncentrowało się wokół naszego maleńkiego i kruchego synka oraz zbliżających się operacji. Pierwszą z nich (przewężenie gałęzi płucnych) Antek przeszedł mając zaledwie dwa tygodnie. Kolejną (Norwood), przeprowadzono już trzy tygodnie później. Nie obyło się bez komplikacji. Antek miał masywne krwawienie pooperacyjne, wobec czego trzeba było przetoczyć mu krew. Niestety w siódmej dobie doszły kolejne problemy – zaburzenia pasażu jelitowego. Cudem udało się go wówczas uratować, ponieważ był bardzo osłabiony po operacji.
W ósmym miesiącu życia, przyjechaliśmy na kontrolę do szpitala. Okazało się, że na jedynej komorze maleńkiego serduszka Antosia utworzył się wielki tętniak. Jego umiejscowienie (tuż pod mostkiem) sprawiało, że kardiochirurdzy nie wiedzieli, w jaki sposób otworzyć klatkę piersiową naszemu synkowi. Zostaliśmy poinformowani o ogromnym ryzyku, jakie niesie za sobą operacja. Jednak nie mieliśmy wyjścia i Antek po raz kolejny trafił na stół operacyjny. Operacja trwała 9 godzin. Jednocześnie z zamknięciem wrót tętniaka, wykonano kolejny etap korekcji wady metodą Glenna. Udało się! Po kilku tygodniach mogliśmy wrócić do domu.
Niestety niepokój nadal nam towarzyszył. Mijały lata, a my z przerażeniem myśleliśmy o ostatnim etapie korekcji wady serca naszego Antosia. Wiedzieliśmy, że czas działa na jego niekorzyść, a lekarze nieustannie odsuwali termin operacji metodą Fontana. Mówili, że jest jeszcze dużo czasu, że nie ma takiej potrzeby. Jednocześnie z niepokojem śledziliśmy losy dzieci, które nie doczekały trzeciego etapu lub z powodu słabego stanu, w jakim trafiały na stół operacyjny, borykały się z poważnymi powikłaniami.
Postanowiliśmy szukać pomocy u prof. Malca. Na konsultacji Profesor od razu zadecydował o jak najszybszym przeprowadzeniu operacji. Wiązała się ona z wyjazdem za granicę i ogromnymi kosztami, które nas przerastały. Zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy i dzięki ludziom dobrej woli, kilka miesięcy później siedzieliśmy w samolocie do Monachium. Antek miał niespełna trzy latka. W przeciwieństwie do nas był zupełnie nieświadomy powagi sytuacji. Pod koniec kwietnia nasz synek został z powodzeniem zoperowany przez prof. Malca. Operacja przebiegła bez powikłań, a już kilka dni później Antek wesoło pedałował na rowerku pod szpitalem.
Dziś Antek ma 10 lat. Niczym nie różni się od rówieśników. Jest wesoły, błyskotliwy, dobrze się uczy i ma wielu przyjaciół. Lubi pływać i jeździć na łyżwach. Latem gra z chłopcami w piłkę nożną na boisku. Niestety od kilku lat boryka się z zaburzoną produkcją leukocytów. Ponadto pojawiło się kolejne powikłanie pod postacią zwłóknienia wątroby, które jest związane ze specyficznym krążeniem fontanowskim. Antek wymaga stałej kontroli w poradni kardiologicznej i hematologicznej. Ponadto staramy się wyjeżdżać z naszym synem na turnusy rehabilitacyjne. Wszystkie te wyjazdy wiążą się z kosztami, na które nas nie stać, dlatego prosimy o wsparcie i przekazanie na ten cel 1% Państwa podatku lub wpłaty dowolnych darowizn. Dziękujemy za pomoc.